Prymusi UE?

bieda3

Od lat słyszymy, że jesteśmy europejskimi prymusami wzrostu gospodarczego, a młodzi Polacy emigrują na Zachód, nie chcąc dołączyć do biednych pracujących w kraju

Dane Eurostatu pokazują, że mimo ogromnego wysiłku wciąż należymy do grona najbiedniejszych krajów Unii, a mimo to w badaniach krajowych pracowni badania opinii społecznej krzywa zadowolenia z życia wśród Polaków rośnie. Przy zderzeniu tych danych i braku informacji, ilu respondentów nie pracowało, nie pracuje i nie zamierza pracować na poprawę jakości swojego i swojej rodziny życia, wnioski nie napawają optymizmem. Noże rację miał pewien przedsiębiorca, który zwykł mawiać: zza biurka widać tylko ścianę, a kiedy w terenie wita cię tłum klakierów, uśmiechnięte dzieci z kwiatami i trawniki pomalowane na zielono to znaczy, że właśnie dołączyłeś do klasy próżniaczej i zapłaciłeś za oklaski i owacje.

Bezlitosna statystyka

W podziale na regiony (województwa) jedynie na Mazowszu PKB na mieszkańca liczone z uwzględnieniem siły nabywczej przekracza 100 proc. średniej unijnej. Województwo dolnośląskie znajduje się w grupie przejściowej między 75 proc. a 100 proc. średniej unijnej PKB na mieszkańca. Pozostałe 14 województw należy do najbiedniejszych regionów Unii, najsłabszych ekonomicznie, gdzie PKB per capita jest niższe niż 75 proc. średniej unijnej.

     Dane dotyczące wartości dodanej brutto w przeliczeniu na godzinę pracy także pokazują ogromną dysproporcję między Polską a zachodnią częścią Europy. Godzina pracy polskiego pracownika w kraju przynosi mniej niż połowę średniej unijnej wartości dodanej.

     Z rynku pracy płyną same pozytywne sygnały, ale wskaźnik zatrudnienia, pokazujący procentowy udział pracujących w ogólnej liczbie osób w wieku 15-64 lata, wciąż w wielu regionach Polski znacznie odbiega od średniej unijnej. Tylko Mazowsze osiągnęło unijny poziom, a aż siedem na 16 regionów znajduje się znacznie poniżej średniej (72,1 proc.).

     Nieco lepiej wypadamy pod względem oczekiwanej długości życia, choć w połowie województw Polski dopiero zbliżamy się do unijnej średniej, wynoszącej 81 lat. W drugiej połowie jest ona znacznie krótsza i nie przekracza 78 lat.

     Wskaźnikiem, mówiącym o stanie zdrowia społeczeństwa i jakości opieki zdrowotnej czy warunkach życia, jest liczba zgonów z powodu chorób przewlekłych. Mimo postępu medycyny z powodu np. chorób serca czy cukrzycy w Polsce umiera ponad 650 osób na każde 100 tys. mieszkańców (średnia unijna to 550 na 100 tys.), na nowotwory w UE notuje się poniżej 225 zgonów na 100 tys. mieszkańców, a w Polsce są regiony, gdzie wskaźnik ten wynosi ponad 300 zgonów na 100 tys. mieszkańców.

     Wciąż marnie wypadamy pod względem kadry naukowej. Tylko Mazowsze i Małopolska mogą pochwalić się odsetkiem kadry naukowej w ogólnej liczbie zatrudnionych na europejskim poziomie. Stąd i na polu innowacji wciąż mamy spore zapóźnienia. Wskaźnik B+R, określający relację wartości nakładów na działalność B+R do wartości sprzedaży, w większości regionów Polski odbiega od średniej unijnej. W pięciu ma wręcz znikomą wartość.

     Pod względem informatyzacji też nie jest dobrze, co doskonale pokazuje wskaźnik dostępu gospodarstw domowych do szerokopasmowego internetu. Wszystkie nasze regiony, cała Polska bez wyjątku, znajdują się poniżej średniej unijnej.

     Infrastruktura drogowa, mimo ogromnych postępów, nadal pozostawia wiele do życzenia. Choć liczbą aut w przeliczeniu na jeden tys. mieszkańców przekraczamy średnią europejską, to jeszcze bardziej przekraczamy wskaźnik tragicznych wypadków. Na ciasnych drogach nasze auta zwyczajnie się nie mieszczą.

     Mamy za to stabilny i wysoki wzrost gospodarczy, wyróżniający nas na arenie europejskiej. Powinniśmy zatem przesuwać się w rankingach europejskich znacznie szybciej. Czyżby „cała para szła w gwizdek”?

Uczymy się opornie

Zanim przeszło 14 lat temu staliśmy się członkiem naszej naturalnej europejskiej rodziny, przez pół dekady próbowano przygotować nas na zmiany. Otrzymywaliśmy znaczącą pomoc, bo choć Polska była mocno zapóźnionym cywilizacyjnie krajem, stojącym na skraju bankructwa, Zjednoczona Europa wierzyła w nas.

     My też wierzyliśmy w nowy lepszy świat. Pełni optymizmu i solidarni, choć brakowało wszystkiego – kapitału, wykształconych kadr i nowoczesnych technologii, zabraliśmy się do pracy. Przeoczyliśmy jednak, że nie wystarczy złych „onych” zastąpić naszymi dobrymi, by z Kopciuszka przeobrazić się w księżniczkę kontynentu. Może zwiodło nas przekonanie, że jesteśmy przedsiębiorczy, będąc zaledwie zaradnymi, może mieliśmy zbyt duże aspiracje w stosunku do możliwości?

     Jedno jest pewne nie potrafiliśmy i do dziś nie nauczyliśmy się inwestować. W czasach prosperity konsumujemy bez opamiętania, a kiedy gospodarka hamuje, po prostu nie konsumujemy więcej. Ogromne środki z funduszy unijnych zmarnowaliśmy, często wydając je na byle co, oby wydać. Choć z każdą perspektywą coraz trudniej było je pozyskiwać „na rozkurz”, to i dzisiaj niektóre projekty budzą zdziwienie, o czym w ostatnim numerze kwartalnika KontrolerINFO pisał Robert Płaziak.

Mogłoby być lepiej

Jako największy beneficjent środków unijnych od 2004 r. przez pewien czas dobrze wykorzystywaliśmy udzielaną nam pomoc, ale tempo doganiania zachodnich sąsiadów mieliśmy zbyt wolne. Nadal mamy do dyspozycji najwięcej pieniędzy z Unii Europejskiej, lecz coraz słabiej radzimy sobie z ich zagospodarowaniem. Jak wynika z najnowszego raportu Trybunału Obrachunkowego UE, z 33 mld euro w latach 2014-2017 Polska wypłaciła jedynie niecałe 6 mld. Dlaczego tak się dzieje? Oczywistych powodów jest kilka:

  • Kiedyś z funduszy europejskich można było otrzymać dotację niemal na wszystko. Dziś projekty finansowane przez UE są konkretniej definiowane i trudniej jest je rozpisywać.
  • Urzędnicy boją się kontroli i zarzutów o niesłusznie przyznane fundusze z UE, więc utrudniają dostęp do środków, jak się tylko da.
  • Nadmiar biurokratycznych obowiązków i karanie za najmniejsze błędy odstrasza firmy od korzystania z tej formy finansowania.
  • Polska w znacznej mierze finansuje inwestycje infrastrukturalne, a te wymagają więcej czasu na przeprowadzenie wszystkich procedur związanych choćby z przetargami.
  • Nieprawidłowości w pozyskiwaniu i wydawaniu środków unijnych i towarzysząca im korupcja przez ostatnie dwa lata znacznie się wzmogły.

Patrząc na wyniki Eurostatu, nie trzeba nikogo przekonywać, że w każdej z badanych dziedzin potrzebujemy nakładów. Powinniśmy być już znacznie dalej i nie mamy wymówki sprzed 15 lat, że się dopiero uczymy ekonomii. Rekordowa kwota unijnych środków leży niewykorzystana, a my mimo przykładnego wzrostu gospodarczego ciągle jesteśmy wśród najbiedniejszych.

Pesymiści vs optymiści

Pesymiści twierdzą, że przyznane Polsce, a niewykorzystane środki przepadną. Za dużo ich zdaniem polityki i biurokracji, a za mało biznesu i gospodarskiej troski w umiejętnym korzystaniu z unijnej pomocy.
     Damian Słomski, analityk portalu money.pl, przeanalizował problem niewykorzystanej pomocy z UE i znalazł nadzieję. Choć wskazuje, że kontrolerzy, którzy badali budżet, stwierdzili, iż wprowadzone mechanizmy zwiększające elastyczność budżetu były pomocne, ale mogą okazać się niewystarczające, to pozostałe do wykorzystania przez Polskę ponad 27 mld euro nie musi przepaść. Perspektywa finansowa trwa do 2020 roku, jest więc jeszcze czas na zgłaszanie projektów. Przywołany w jego artykule Rekordowa kwota unijnych środków leży niewykorzystana. Polska nie ma się czym chwalić Radosław Piontek, ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych, jedyne zagrożenie dostrzega w projektach realizowanych na poziomie centralnym. Nie ma natomiast wątpliwości, że regiony środki pomocowe wykorzystają maksymalnie.finisz 

KSZTAŁCENIE USTAWICZNE

 

bannerek_na_prawa_biblioteka

WYDANIA PAPIEROWE

okladki_portal