PIT podatek czy haracz?

Dlaczego rzeczywistość podatkowa tak bardzo denerwuje Polaków?

Nie tylko podatnicy, ale i specjaliści narzekają na pozbawiony klarowności i jasno wyrażonego celu, czemu faktycznie mają służyć podatki, polski system podatkowy. Eksperci podkreślają, że nie do zaakceptowania jest jego niestabilność, interpretacje zmieniające się jak w kalejdoskopie, nierzadko pozostawione do indywidualnego widzi mi się urzędnika, dowolność w sposobie stosowania prawa podatkowego przez administrację rządową, a w końcu jego nieprzewidywalność.

Urzędnicy fiskusa są jedną z najgorzej odbieranych społecznie grup zawodowych, ale pamiętać trzeba, że respondenci, wyrażając krytyczną opinię, raczej nie biorą pod uwagę, że funkcjonują oni w określonym systemie, na który wpływu nie mają, a przez pracodawców nader często oceniani są za swoją opresyjność, na przykład, gdy ministerstwo zaplanuje, że 80 procent kontroli ma zakończyć się pozytywnie dla organu podatkowego, to przy niższej skuteczności kontroler musi się liczyć z negatywną oceną swojej pracy i wszelkimi tego konsekwencjami.

I niestety ma to charakter systemowy, nie incydentalny.

Podatnicy narzekają, podatnicy dyskredytują

Nie ma co oszukiwać, że na system podatkowy narzekają tylko ci, którzy mieli problemy ze skarbową kontrolą. Wypowiedź zamieszona, jako komentarz do wywiadu Joanny Skrzypiec z Ireną Ożóg, byłą wiceminister finansów, dla portalu money.pl nie jest najbardziej krytyczną, ale za to charakterystyczną oceną systemu: Podatek dochodowy jest niesprawidliwy i perwersyjny, bowiem karze tych ktorzy pracuja, ksztalaca sie inwestuja by nastepnie zarabiac i byc niezaleznym a moze i nawet bogatym, czesto kosztem pracy na kilku etatach lub w wymiarze godzin przekraczajocym zwylke 40h/ tydzien... etc
Cieszy mnie gdy ludzie sie bogaca. Na bogactwo Panstwa sklada sie bogactwo poszczegolnych obywateli. A im jestemy bogatsi tym wiecej wydajemy, tym wiecej inwestujemy, tworzymy potencjalne miejsca pracy. W kraju, ktory nas nie okrada z dochodu, chcemy inwestowac i pozostawac.
A dla grupy niezaradnych, kalekich, chorych i biednych nalezy wyksztalcic dobrze skonstruowana pomoc spoleczna, nie koniecznie tylko finansowa, ale raczej w naturze np. posilki, bilety na transport, szkolenia, ubrania itd by pieniadze nie szly na wodke czy papierosy lecz by faktycznie pomagac i opiekowac sie ludzmi slabymi i ubogimi
. (Oryginalna pisownia)

Mówi się, że żadna praca nie hańbi, ale niestety, pracownicy fiskusa, głównie kontrolerzy skarbowi, narażeni są na ryzyko ostracyzmu i wcale nie ze względu na to, jakimi są ludźmi. Skarżyła mi się kiedyś żona znajomego kontrolera, jak bardzo poczuła się upokorzona, gdy podczas wycieczki objazdowej po Grecji, w jednej chwili, kiedy mąż powiedział, czym się zawodowo zajmuje, z najbardziej pożądanej towarzysko pary zostali zdegradowani do persona non grata grupy. Głupie docinki i głośno szeptane złośliwości bolały, tym bardziej, że wszyscy byli na urlopie!

Od tamtej pory wyjeżdżają na wakacje tylko ze znajomymi, z których część ma za sobą podobnie przykre doświadczenia.

Urzędnik nie pomoże, bo sam się boi

Kadra administracji skarbowej jest dobrze wykształcona, przygotowana do pełnienia swojej roli, tak pięknie w podręcznikach i oficjalnych informacjach opisanej. I co z tego, kiedy wymagania planów i związana z tym ocena pracownika przewracają do góry nogami samą ideę zamkniętą w słowie „kontrola”?

I podatnicy i sami urzędnicy mają świadomość, iż kontrola w większości dla podatników negatywna oznacza po prostu złe prawo, niewłaściwe procedury i niemoralne wymagania, ale nie ma to wpływu na pracę kontrolera, uwięzionego między etatem a zwykłą przyzwoitością.

- Żal mi było i siebie i tej pani z US i nie wiem, której bardziej – usłyszałam od skrzywdzonej przez fiskusa rozmówczyni. Ale od początku. Pani Asia już w styczniu uregulowała swoje niemałe należności wobec fiskusa, a jako nowoczesna kobieta wypełniła podatkową deklarację w aplikacji MF. Mocno się zdziwiła, gdy po 15 miesiącach dostała wezwanie do złożenia wyjaśnień w US. Okazało się, że prawidłowo wypełniła deklarację, zapisała ją i nawet otrzymała na maila potwierdzenie o wykonanej czynności, ale niestety, dokumentu nie wysłała. Choć uważnie czytała instrukcję, nie doczytała się, że „Zapisz” kieruje dokument na jej własny dysk twardy, a dopiero „Wyślij” przenosi go na odpowiedni serwer.

Przemiła urzędniczka skarbówki wyjaśniła jej, na czym błąd polegał i, wyrażając współczucie (w końcu podatek w całości i na czas został zapłacony), poinformowała o konsekwencjach niewysłania deklaracji. Po dodaniu do zapłaconego podatku kwoty kary skarbowej, okazało się, że dochód naszej rozmówczyni za ostatni przed emeryturą rok pracy wcale nie był wyższy, niż w latach poprzednich.

- Oszczędności na cięższe czasy nie będzie, a ja już nigdy nie będę komunikowała się z urzędami przez Internet, bo to zwykła pułapka, żeby człowieka pogrążyć – powiedziała.

Urzędniczka mogła najwyżej wyrazić ubolewanie, bo podejmując jakiekolwiek mediacje z panią Asią, naraziłby się na zarzut działania niezgodnego z prawem, przekroczenia kompetencji i oczywiście tego konsekwencje. Ona, jak każdy inny pracownik fiskusa, nie wie, kto i w jakim momencie przyjdzie ją rozliczyć, musi pilnować swego miejsca pracy, które w obecnej sytuacji ma znacznie większą wartość, niż co miesiąc pobierane wynagrodzenie.

Płacimy podatki, czy zabierają nam część dochodu?

Wielokrotnie słyszałam i czytałam, że w Polsce podatków się nie płaci, bo płacenie intencjonalnie zawiera w sobie zgodę na wysokość i warunki transakcji. U nas podatki są po prostu wymuszane i ściągane. Nie sposób zgodzić się z tak dobitną opinią, ale i trudno nie zauważyć jej powszechności i nie nabrać przekonania, że społeczne przyzwolenie, akceptacja, a czasem wręcz pochwała dla osób i firm rozliczających swoje dochody w podatkowych rajach wynikają przede wszystkim z pazerności, bylejakości i opresyjności naszego systemu podatkowego.

Statystyki pięknie kolorują naszą rzeczywistość, ale nikt głodnemu nie wmówi, że jest najedzony. Oczywiście znakomicie brzmi informacja, że Polacy zarabiają średnio ponad cztery tys. złotych, ale niestety znakomita większość musi się zadowolić co najwyżej połową tego wynagrodzenia. Niepokojąco wysoki odsetek zatrudnionych w sektorze publicznym (aż 20 proc. wszystkich pracujących!), do tego dzieci, młodzież, bezrobotni i wszyscy, których świadczenia pochodzą z budżetu państwa, to powód, dla którego ogromna rzesza biednych pracujących podatników tak, a nie inaczej, postrzega nasz podatkowy system.

Pewien polityk stwierdził niedawno, że większości Polaków po prostu nie stać na podatki. Jak pomyślę, że ktoś czy to samodzielnie czy też z całą rodziną musi przeżyć za 1500 zł miesięcznie, to trudno nie przyznać mu racji.

Co wiemy o wydatkowaniu pieniędzy z naszych podatków?

Od kwietnia w internecie krąży quiz: Czy wiesz, na co idą twoje pieniądze z podatków? Poprosiłam dwadzieścia osób o rozwiązanie go i przekazanie wyniku. Najlepszy – 50% uzyskała tylko jedna osoba, najgorszy - zaledwie 14% - trzy, reszta znalazła się poniżej średniej (47%). Przez trzy tygodnie kilka razy dziennie obserwowałam wyniki quizu, który rozwiązało dobrze ponad 36 tysięcy osób, i niestety, nie odbiegały one od mojego „eksperymentu”.

 

Wniosek jest prosty: przy tak mizernej świadomości, czemu faktycznie mają służyć podatki, nie ma co liczyć na bardziej pozytywny do fiskalnych powinności stosunek podatników, którzy prędzej nadstawią ucha najdziwniejszym opiniom i opowieściom o tym, co urzędnicy robią z ich pieniędzmi, niż zdecydują się na poszukanie i przejrzenie oficjalnych planów czy sprawozdań.

Zmiany, zmiany, zmiany…

Karuzela z ulgami podatkowymi, bardziej niż same ulgi postrzeganiu systemu szkodzi. Ani wprowadzanie ani ich likwidacja nie zyskują powszechnego uznania. Przykładem niech będzie lawina komentarzy i inwektyw pod adresem władz po zniesieniu ulgi internetowej. Swoje oburzenie wyrażali nawet zagorzali przeciwnicy jej wprowadzenia.

Wprowadzanie jakiegokolwiek przywileju zawsze budzi ogrom negatywnych emocji, łącząc w sprzeciwie i krytyce nie tylko tych, których nie dotyczy. Taka ulga staje się synonimem społecznej niesprawiedliwości i podatkowej przemocy.

Kiedy podatnik postanawia zostać przedsiębiorcą, nie ważne czy drobnym czy dużym, dobrze by było nie przeszkadzać mu w prowadzeniu biznesu. Płacąc w Polsce podatki ma prawo oczekiwać stabilności i przewidywalności systemu podatkowego, umożliwiającego zaplanowanie przedsięwzięcia na dłużej niż bieżącą chwilę. Jeśli do dynamiki rynku dojdą zbyt częste zmiany przepisów i reguł fiskalnych, a na dodatek, zamiast pomocy państwa, podatnik dostanie mandat od skarbowego kontrolera, to nie ma się co dziwić, że przeniesie swoje rozliczenia do kraju, w którym władza podatkowa jest nastawiona konstruktywnie, a nie opresyjnie w stosunku do podatnika, a obciążenia podatkowe nie pochłaniają lwiej części dochodu.

Niespełnione obietnice

Wielkim grzechem naszej polityki podatkowej są niespełnione obietnice. Mamienie społeczeństwa planami i zamiarami wprowadzenia oczekiwanych przez wszystkich zmian, które choć trochę ułatwiłyby życie podatnika i zostawiły w jego kieszeni więcej pieniędzy, powodują jedynie obniżenie oceny wiarygodności składających deklaracje.

Przykładem niech będą przyrzeczenia podniesienia obowiązującej od niepamiętnych czasów groteskowo niskiej kwoty wolnej od podatku. Wszyscy obiecują, a nic się nie zmienia.

Mało kto wierzy w obiecywane od dawna uproszczenie nadmiernej biurokracji systemu podatkowego nadwyrężającego czas, nerwy i pieniądze podatników, a i urzędnikom nieułatwiającego pracy.

W 2012 r. odbył się pierwszy i jedyny Kongres Języka Urzędowego inicjatywa zacna, ale co z tego? Nie dość, że wbrew zasadom p o r o z u m i e n i a, to podatnik nadal zobowiązany jest do poszukiwania informacji o zmianach, które go obowiązują, to i komunikaty nie stały się mniej skomplikowane, krótsze, bardziej czytelne i wolne od odwołań do nic niemówiących paragrafów.

Niestety, dla bardzo wielu osób wybór właściwej deklaracji, prawidłowe jej wypełnienie czy to na papierze czy w Internecie pozostają nieosiągalne, a brak wiedzy, jak wiele czynności należy zadeklarować fiskusowi, sprawia, że okazji do potencjalnych mandatów skarbowych nie ubywa.

Znajoma pracująca w urzędzie skarbowym opowiadała mi o podatniku, który zamiast w dedykowanej deklaracji, w rocznym rozliczeniu dochodów ujął przychody ze sprzedaży akcji spółki, które kiedyś jako pracownik prywatyzowanego przedsiębiorstwa państwowego otrzymał. Na szczęście dokumenty składał osobiście, ale gdyby złożył takie rozliczenie przez internet…

Rozliczenie PIT tylko pozornie jest proste. Wiele osób skapitulowało, nie rozumiejąc dołączonych instrukcji, a tym bardziej zapisów aktów prawnych. Są tacy, którzy przy wypełnianiu po raz kolejny rubryki „poczta” w płachcie kolejnego załącznika, bliscy załamania nerwowego, zlecili to zadanie wyspecjalizowanej firmie, krewnym lub znajomym. Oczywiście mogli pozostać przy rozliczeniu przez pracodawcę czy ZUS, ale dlaczego mieliby zrezygnować z jedynej okazji zadecydowania, na jaki cel przeznaczony zostanie ich 1% podatku?

KSZTAŁCENIE USTAWICZNE

 

bannerek_na_prawa_biblioteka

WYDANIA PAPIEROWE

okladki_portal